scenarjusz do słuchowiska. mam nadzieję że się spodoba.

LUSTRO CZARÓW.
Intro.
Narrator: "Karina Flint, była nie co kapryśną dziewczyną, o bląd włosach. Nosiła czarneokulary w rogowej oprawie.
Była, bardzo nieśmiałą dziewczyną. Jednak, lubiła zabawy, jak i tajemnice.
Uwielbiała fantastyczne historje o jednorożcach, przejściach do innych światów, jak i opowieści o czarodziejach.
Nie była jednak mażycielką. Jak by można było się spodziewać po takiej dziewczynie."
1. Wnętrze domu. Odgłosy mycia naczyń sprzątania, i innych zajęć domowych.
Matka: – Dziecko. Ile można cię prosić. Wyjdź że na dwór! Dzisiaj, zaczyna się święto przywitania lata. Dziewczęta takie jak ty, Powinny być razem w taki dzień.
Karina: głos cienki nie za wysoki.
– Matkoo. Ehhh. No dobże. Ale nie mów po tem, że jestem rozpustnicą.
Dźwięk otwierania i zamykania skrzypiących drewnianych drzwi.
2. Plener. Słoneczny dzień. Słychać kroki ludzi, przejeżdżające powozy i wózki. W tle, słychać pojedyńczy traktor, lub samochód.
Dziewczyna 1 głos piskliwy jak u myszy. – Kari! Kari! Chodź z nami.
Nie po żałujesz tego, co przeżyjesz. I będziesz chciała będąc staruszką, wrócić do tego jeszcze.
Dziewczyna dwa. Głos kontr-altowy. – Nie daj się prosić. Chodź!
Karina: – Doobże, dooobże. Idę.
Dziewczyna trzy. Głos zwyczajny, przeciętny.
– Nie marudź! Tylko dyrdaj! Mamy mało czasu. Odchodzą. Słychać oddalające się kroki ciżemek, i opcasów.
3. Plener. Nie daleko lasu. Słychać świergot ptaków i odgłosy biegania ucieczki w las małych zwieżątek.
Słychać odgłosy zabawy dziewcząt. Śmiechy chihoty, radosne okrzyki.
Dziewczyna trzy: – Kari! Kari! Zaśpiewaj nam coś. Prooszę.
Karina biorąc głęboki oddech. – Dobże. Spróbuję.
Śpiewa.
"Gdy słońca blask, rozświetla mrok, ciemności moc ucieka w dal.
Dzień nad chodzi by pokonać noc, i światła Pan, kosmos rozświetla.
I demon zły, nie grozi nam, bo ramię świtu rozpala brzask.
Ziemia się budzi, niebiański blask, całą ją ogrzewa.
Ref. Talulu li, talulu li, to chyba wszystko nam się śni,
Tralala bom, trala la bim, a my w ten sen, jak w dym."
Dziewczyna 2: – Dawaj! Następną zwrodkę!
Karina śpiewa dalej.
"Dziecko moje, więc nie bój się, gdy mrok na ziemię spływa.
Modlitwę odmów, za padnij w sen, przygoda tam czeka cię.
A gdy nastanie ranek znów, ze snu wypłyniesz jak ryba.
Otwórz więc okno, na zewnątrz idź, dzień nowy wzywa cię.
Ref. Talulu li, talulu li, to chyba wszystko nam się śni,
Tralala bom, trala la bim, a my w ten sen, jak w dym."
Chórek dziewcząt powtarza refren na głosy.
Talulu li, talulu li, to chyba wszystko nam się śni,
Tralala bom, trala la bim, a my w ten sen, jak w dym."
Dziewczyny razem: – Wow! Ale nam ten chórek wyszedł. Gońmy się! Bawmy się w berka. Która pierwsza znajdzie resztę, zawraca, na tę drogę.
Słychać śmiechy bieganinę po trawie. Wszystko cichnie.
4. Plener. Las. Noc. Słychać odgłosy kroków jednej dziewczyny, i typowe nocne leśne odgłosy.
Narrator: "Karina, przedzierała się przez krzaki i krzewy w poszukiwaniu drogi powrotnej, i dziewczyn. Co raz to wznosiła okrzyki. Mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy. Błądząc tak, po ciemku i po omacku, natknęła się na dziwną chatkę na leśnej polanie w środku lasu.
Karina: – Może tam znajdę schronienie, i strawę, i nocleg. Ehh, dziewczyniska. Zostawiły mnie samą. Zgóbiłam się w tym ogromnym lesie.
W myślach: – ciekawe, kto w tej chatce mieszka.
Otwiera drzwi. Słychać odgłos starych dawno nie oliwionych zawiasów.
5. Wnętrze. Cisza. Karina przechadza się po chatce.
Karina: – Jest tam kto? Cisza. Karina: – Ooo. Drugie drzwi! Może znajdę tam coś ciekawego. Otwiera je, wkracza do śrotka. Gdy idzie, meble lekko drżą, nie są dobrze ustawione na podłodze.
Narrator.
"Przy tylnej ścianie, dziewczyna zobaczyła wiszące w złoconej ramie lustro. Było duże. Z żeźbą smoka, na szczycie ramy.
Tafla lśniła, jakby była podświetlana od wewnątrz. Wydało się jej to dziwne, gdyż nigdy nie widziała takiego zwierciadła.
Karina: – Mószę, dotknąć tego lustra. Jest taaaaaaakie, pięęęękne.
Narrator: "Zaledwie, dotknęła lustra, po szkle przebiegły tenczowe błyski. Na tomiast ręka dziewczyny, powoli zaczęła prze zeń prze chodzić.
Karina: – O jej! Ono mnie wciąga. Ratunku!
Słychać dźwięk podobny do syku dzwoneczków magicznego szumu jak rzucane zaklęcie, jakby tworzenie elektrycznej tarczy.
Narrator: "Nic jednak nie dały błagania o pomoc. Karina, w niebieskiej poświacie, została wciągnięta w lustro, które zamieniło się w srebrzystą mgłę.
Dźwięki jakby lotu przez próżnie coś jakby przelatywało w oku podróżującej osoby z dźwiękiem jakby kosmicznej wyścigówki.
Narrator: "We wnętrzu lustra, Karina leciała w próżni usianej tysiącami mirjadami gwiazd. Miała wrażenie, że nic nie waży. W oku niej, przelatywały kaskady świateł. Nagle, cała podróż się zakończyła, i dziewczyna upadła na ziemię.
Lustra nie było widać."
6. Plener. Słoneczny dzień. Las. Słychać świergot ptaków , i typowe leśne odgłosy, ale jakby z echem.
Narrator. "To, co zobaczyła Karina po wylądowaniu, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Wszystko było oświetlone jakimś nie ziemskim światłem.
A Las, wyglądał, jak by wyjęto go z jakiejś animacji. był cały w czerni i bieli.
Tylko w czerni i bieli.
Dziewczyna wstała, i z wielkim postanowieniem znalezienia kogo kolwiek, rószyła przed siebie."
Dźwięk kroków po leśnej ściułce.
Karina w myślach: – I co ja teraz zrobię? Nie znam tego lasu. To jest chyba, inny wymiar. A skoro tak, odkryłam przejście do innego świata!
Aale jak ja wrócę do domu?
Narrator: – "smutna, i rozgoryczona, wybóchnęła płaczem. Wtem, o mało nie wywróciła się o coś, co leżało na ziemi. Owo coś, przypominało krzyżówkę komputera, telefonu, i maszyny do pisania. Przy tym użądzeniu, siedział antropomorficzny żók."
żók głos niski basowy: – "A czemu ty dziewcze płaczesz?
Karina: – "Przeszłam przez lustro, i utknęłam tutaj.
Żók: – Nie bój się. Pomogę ci. Jak tylko będę umiał.
Narrator: "Żuk po stukał czółkami w klawisze, i uruchomił maszynę.
Jej ekran, rozbłysł tysiącem iskier, i małych nie znanych nikomu lidżb.

Dźwięk uruchamiania komputera i elektrycznej maszyny do pisania.
Żók: -alkahir! Alkahiiir! Co ma zrobić dziewczę to, by do domu wrócić.
Głos z maszyny: – Królową południa odwiedzić musi.
Żuk: – Słyszałaś?
Karina: – Tak. Ale, gdzie znajduje się pałac królowej!
Żuk: – Skręć w prawo, i idź cały czas prosto. Nie skręcaj!
Narrator: "Karina rószyła przed siebie. A z daleka, dobiegł ją śpiew żuka."
Żuk śpiew.
"Ja jestem Pan Korneljusz Lims. Śpiewałem dłógo w domku mym, lecz nikt już nie chce słuchać mnie, bo ten głos mój okropny jest.
Podobno śpiewam tak że ach, że bieże mych słuchaczy strach. Lecz czy to prawda, nie wiem sam. Na swoich czółkach pięknie gram."
Żuk gra na czółkach. Dźwięk podobny do cymbałków dziecięcych.
Śpiewa dalej.
"Ja jestem Pan Korneljusz Lims, miast żukiem, chciał bym być jedną z nimf.
Pluskają w wodzie tylko się, śpiewają pieśni całe dnie.
Tak, całe dnie."
Karina w myślach: – Nie wydaje mi się, by śpiewał okropnie. Może to wina tego, że ma basowy głos, sama nie wiem.
7. Plener. Słoneczny dzień. Na dziedzińcu.
Słychać odgłosy koni szermierki przekrzykujących się ludzi.
Narrator: "Po dotarciu do bram pałacowych, ledwo udało się Karinie przekonać strażnika, że jest dobrą dziewczyną a nie złodziejką. Stała właśnie na ogromnym brókowanym dziedzińcu i rozglądała się w oku. A dziedziniec, był wielki. I przestronny. Rószyła przed siebie mając nadzieję, że spotka kogoś, kto jej pomoże."
Żołnierz, głos stentorowy barytonowy: – A co ty tu robisz dziewko! Czego chcesz!
Karina – Ja, ja szukam białej królowej.
Pan Korneljusz Lims kazał mi tu przyjść.
Znaczy, mm, jego alkachir czy jakoś tak.
Żołnierz: – Aaaaaaaa. To rozumiem. Wejdź do pałacu i poczekaj na mnie.
Rozmówię się z królową, i napewno cię wpóści.
Dziewczyna rószyła nie pewnie za żołnierzem, który wprowadził ją przez ogromne wrota, do pałacu.
Dźwięk ciężkich okutych wrót.
8. Wnętrze. Dzień. Ogromne wnętrze pałacu słychać echo.
Narrator: "Żołnierz, poprowadził ją do żeźbionego krzesła, i kazał usiąść. Nie mając nic innego do roboty jak czekać, zatopiła się w rozmyślaniach."
Karina w myślach: – Ciekawe, jaka będzie. Ta królowa. Pewnie okropna. Wszystkie królowe o których czytałam, były bezduszne i złe.
Narrator: Gdy tak rozmyślała, nagle rozległ się dźwięk srebrnych dzwoneczków. A zewsząd popłynęła pieśń.
Śpiew: Oto nadchodzi biała królowa, piękna jak błyszczący w wodzie promień słońca.
Ani okrutna, nie ma w sobie zła. Zawsze czysta jak alabaster.
Ani bezduszna, ani złowroga dobra i miła, ale nie bez końca
Jednak gdy chce, może sypnąć żartem.
Narrator: "Nagle, w powietrzu utworzył się portal, z którego wyszła piękna jak anioł kobieta."
Dźwięk portalu.
Narrator: "Podeszła, i z wdziękiem usiadła na krześle obok."
Królowa, głos miły altowy jak miód: – Czego chcesz ode mnie moje dziecko?
Karina: -Zabłądziłam w lesie. Znalazłam opuszczoną chatkę a w niej, tajemnicze lustro.
Dotknęłam go a ono, wciągnęło i przeniosło mnie tutaj.
Proszę. Pomóż mi wrócić do domu.
Królowa. Chodź ze mną. Do komnaty lustra przeznaczenia. Ono cię osądzi, i powie czy powinnam ci pomóc. A może samo odeśle cię z powrotem.
Narrator: "Powstawszy z krzesła, ujęła za rękę Karinę, i powiodła za sobą. Komnata lustra przeznaczenia, była mniejsza ale za to bez przepychu.
W powietrzu unosiło się tylko jedno lustro z drewnianą ramą. Nie miało na sobie żadnej żeźby."
Królowa: -Opowiedz mu o sobie.
Dźwięk ożywającego lustra.
Lustro z pogłosem – Jestem lustrem przeznaczenia. Mogę ci pomóc.
Opowiedz mi o sobie.
Narrator: Karina usiadła na podłodze, i opowiedziała co ją spodkało od wyjścia z domu, i jak dotknąwszy lustra znalazła się tutaj."
Lustro: -Zaśpiewaj mi, co czójesz w duszy.
Karina: – Dobże. Spróbuję.
Bieże wdech, śpiewa.
Ma dusza wygląda jak ogród podczas burzy, jest tam i wichóra ciągle się tam chmórzy.
Jednak nie jest aż tak źle jak u nie których, potrafią tam być demony a nie chmóry.
Lecz ja nie miałam śpiewać tu o innych, każdy swojego losu stróżem jest nie winnym.
I nie wiem jak mam to wyrazić by ciebie, lustro, niczym nie obrazić.
Lustro: -Dość! Nasłuchałem się dość. Nie pomożesz w naszych kłopotach.
Odsyłam cię więc, do twojego wymiaruuuu!
Narrator: "Lustro rozjaśniło się, i wystrzeliło w kierunku Dziewczyny świetlistą mackę próbując ją wciągnąć do siebie.
Karina próbowała uciec, ale drzwi były zamknięte. I kiedy wydawało się jej, że to koniec, że lustro wyczaróje jakąś magiczną paszczę i ją zeżre,nagle poprostu, obudziła się.
Matka: – dziewczyno! Ależ ty miałaś koszmar, bałam się, że spadniesz z łóżka.
Karina: – Boże! to tylko sen!
Więc nie było żadnego święta, na przywitanie lata? Ufff.
Narrator: "Karina dorosła i stała się Panną. Jednak nigdy, nie zapomniała tego, co przeżyła we śnie.
KONIEC.

15 komentarzy

  1. Właśnie. I oczywiście audioteka odmówiła. Nie będzie lustra czarów. Durna polska ale czego mogę się po moim kraju spodziewać? Polacy są poto, by podcinać skrzydła innym.

  2. Taa ciekawe kto by je zrealizował. Wysłałem do audioteki miesiąc temu i cisza. Poza tym nikt nie zrobi słuchowiska o transformującej się w wojowniczkę dziewczynie bo polacy tacy są.

  3. Wysłałeś to do audioteki? No wreszcie jakiś sensowny krok! Czas jakiś temu, pisałem ci już,, żebyś te swoje pomysły gdzieś wysłał bo są niezłe, a nie tylko robił coś na bloga, którego czyta ograniczona ilość ludzi. No i te sceny robione przez ciebie twoim głosem. Przecież to nie mialo sensu. Nie masz aktorów? to żadne wytłumaczenie. Po prostu jak nie masz od tego ludzi, wysyłasz to tam, gdzie ci ludzie są i tyle. Ale robienie słuchowisk jednego aktora, zwłaszcza kiedy ty sam usiłujesz grać demony, kobiety i dziewczynki, żenujące! To co robiłeś do tej pory było fajne, ale fakt grania jednym aktorem, psuło cały pomysł. Dawno już trzeba było wysyłać te twoje pomysły do odpowiednich instytucji, a to, że robi to osoba niewidoma, jeszcze pogłębiłoby ciekawość tych, którzy się na tym znają i robią to profesjonalnie. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że jesteś marnym aktorem i masz bardzo złą dykcję, a to już niszczy pierwotne założenia twoich pomysłów, które są dość ciekawe. I gdyby nie te mankamenty które wyminiłem powyżej, Byłyby bardziej wartościowe.

  4. No niewiem. Martinus czasem jak coś palnie. To: Dobry początek. Gdybym tu intro samo wrzócił to ok rozumiał bym jego słowa. Ale tu jest cały scenarjusz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink